poniedziałek, 28 lutego 2011

Placek ze szpinakiem i kozim serem

Pyszny placek ze szpinakiem i kozim serem. Pyszny i prosty. Nie przygotowywałam ciasta francuskiego, tylko użyłam gotowego, nabytego w Lidlu, które moim zdaniem jest na tyle dobre, że nie trzeba wałkować swojego.

Przepis na 2-3 porcje:
czas przygotowania 10-15 minut
czas pieczenia 15-20 minut

1 opakowanie ciasta francuskiego
250 gram świeżego szpinaku, umytego i osuszonego
100 gram białego sera koziego
50 gram śmietany (22 lub 36 %)
2 ząbki czosnku, przeciśnięte
1/2 niedużej cebuli, drobno posiekanej
szczypta rozmarynu i tymianku
szczypta soli i pieprzu
masło, oliwa z oliwek
1 roztrzepane jajko

Rozgrzej piekarnik do 230-240'C. W garnku rozgrzej 1-2 łyżki oliwy. Wrzuć cebulkę, podsmaż przez chwilę. Dodaj szpinak. Pozwól mu się zblanszować. Po około 2-3 minutach szpinak puści wodę, którą należy odsączyć. Do szpinaku dodaj czosnek, rozmaryn, tymianek, sól i pieprz. Wymieszaj i podsmażaj przez kolejne 2 minuty. Zdejmij z ognia, dodaj ser kozi oraz śmietanę. Dokładnie wymieszaj.
Naczynie do pieczenia wysmaruj masłem, wyłóż ciastem francuskim. Na cieście umieść całość masy szpinakowej, a następnie przykryj ciastem francuskim. Wierzch posmaruj roztrzepanym jajkiem.
Piecz około 15-20 minut, aż ciasto będzie złociste z wierzchu.
Smacznego!




niedziela, 27 lutego 2011

Kluski leniwe, zwane pierogami

Kluski leniwe w niektórych miejscach Polski zwane są pierogami leniwymi. Dlaczego tak jest, nie bardzo wiadomo. Nie wiadomo też dokładnie z jakiego rejonu Polski pochodzą. Wiadomo jednak, że np. na śląsku dodaje się do nich ziemniaków i polewa śmietaną, a na Mazowszu podaje się je z bułką tartą.
Ja kluski leniwe pamiętam z dzieciństwa. Zawsze przygotowywała je moja siostra cioteczna. Jednak jej kluski były inne, duże i twarde. Moje są raczej drobne i mięciutkie w środku.

Przepis na 2-4 porcji w zależności od głodu:
czas przygotowania 25 minut
czas gotowania 10 minut
400-500 gram dobrej jakości sera twarogowego, mielonego
150 gram mąki + około 40 gram do wysypania stolnicy lub blatu
3 żółtka
3 białka
2 łyżki masła
szczypta soli

Do podania:
śmietana lub bułka tarta, masło i cukier

Ubij białka z odrobiną soli na sztywną pianę. W misce rozetrzyj masło, dodawaj po jednym żółtku i rozetrzyj ponownie. Dodaj ser i wymieszaj. Dodawaj naprzemiennie mąkę i ubitą pianę z białek. Wymieszaj dokładnie. 
Na blat lub stolnicę wysyp trochę mąki. Podziel ciasto na kilka części. Uformuj dosyć cienkie (1,5 cm średnicy) wałki, lekko spłaszcz i krój na 2 cm kluski.
Wrzucaj partiami (po około 20 klusek) do garnka z wrzącą osoloną wodą. Gdy wypłyną gotuj przez minutę lub dwie. Odcedź. I rozłóż na porcje.

Na patelni rozpuść masło. Dodaj bułkę tartą i podsmażaj przez 2-3 minuty na małym ogniu, ciągle mieszając. Bułkę rozłóż na kluskach. Posłódź do smaku.

Smacznego!


sobota, 26 lutego 2011

Chleb pszenno-żytni

Gdy przygotowywałam się do pieczenia tego chleba kilka razy zwątpiłam. Niby jest prosty, ale najpierw ciasto za bardzo się kleiło, potem nie chciało się kleić, następnie nie chciało wyrastać, a na samym końcu mój piekarnik zaczął płatać figle. No ale ostatecznie chleb wyszedł jak trzeba, smaczny i mokry w środku.

Przepis:
na podstawie przepisu Tatter
czas przygotowywania 40 minut
czas czekania 12 + 2,5 +  godziny
czas pieczenia 35-40 minut

Zaczyn:
50 gram zakwasu żytniego (2 czubate łyżki)
75 ml letniej wody
75 gram żytniej mąki razowej
Ciasto właściwe:
Cały zaczyn
150 ml wrzącej wody
150 ml wody letniej
150 gram mąki żytniej razowej
350 gram białej mąki pszennej
10 gram soli (czubata łyżeczka)
1 łyżeczka syropu z agawy albo 2 łyżeczki miodu

Dzień pierwszy:
Przygotuj zaczyn mieszając ze sobą wszystkie składniki. Przykryj kawałkiem folii i odstaw na 12 godzin.
Dzień drugi:
Mąkę żytnią połącz z wrzątkiem. Połącz zaczyn z zaparką. Dodaj 150 ml letniej wody, mąkę pszenną i syrop z agawy. Zacznij wyrabiać ciasto (ja to robię mikserem spiralnym). Po pewnym czasie dodaj sól i kontynuuj wyrabianie przez 5-7 minut. Przełóż do czystej miski i odstaw na 2,5 godziny do wyrastania. Co 50 minut wyjmuj ciasto i zagniataj przez 2-3 minuty. Uformuj bochenek i ułóż w koszyku wysypanym mąką do wyrastania na około 2 godziny (w mojej kuchni jest zimno więc zostawiłam chleb na 3 godziny). Delikatnie przełóż chleb na nagrzaną blachę lub kamień do pieczenia chleba.
Wstaw do piekarnika nagrzanego do 260'C i spryskanego wodą na 10 minut. Następnie zmniejsz temperaturę do 230'C i piecz przez 20 minut. Po tym czasie zmniejsz temperaturę do 200'C i dopiekaj przez około 5 minut.Wystudź na kratce kuchennej.
Smacznego!


czwartek, 24 lutego 2011

Paella

 
Kilka lat temu byłam na przełomie lutego i marca w Madrycie. Chodziłam tam często ze znajomymi do tapas barów na obiad. Dobrze pamiętam smak i różnorodność kuchni hiszpańskiej. Kuchni, w której królują ciepłe smaki. Gdybym codziennie jadała taki obiad to konieczna by była popołudniowa siesta by wszystko strawić.
Od pewnego czasu chodziła za mną paella, ale właściwie nigdzie nie jest dostępny ryż do niej. Nie posiadam też odpowiedniego naczynia, ale duża płaska patelnia teflonowa z powodzeniem dała sobie radę. Zamiast typowego ryżu do paelli użyłam uniwersalny wchłaniający ryż Orginario o okrągłym kształcie.


Przepis na 2 porcje:
na podstawie przepisu Yottama Ottolenghi, z modyfikacjami
czas przygotowania 10 minut
czas gotowania 45 minut

3 łyżki oliwy z oliwek
1 szalotka drobno posiekana
1/2 średniej (lub 1 mała) czerwonej papryki, pokrojona w paski
1/2 średniej żółtej papryki (lub 1 mała), pokrojona w paski
1/2 bulwy kopru włoskiego, pokrojona w paski
2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
2 listki laurowe
1/4 łyżeczki wędzonej papryki
1/2 łyżeczki kurkumy
1/4 łyżeczki mielonego chili
150 gram ryżu do paelli (ja użyłam Orginario)
100 ml sherry lub porto tawny
1 łyżeczka szafranu
450 ml bulionu warzywnego
200 gram obranego bobu (wcześniej ugotowanego)
12 małych pomidorków, przekrojonych na połówki
2 łyżki natki, posiekane
sól
cząstki cytryny
 
W dużej, płaskiej patelni rozgrzej oliwę z oliwek. Wrzuć cebulę i podsmażaj na małym ogniu przez 5 minut. Dodaj papryki i koper włoski. Zamieszaj i smaż na średnim ogniu przez 5 minut. Dodaj czosnek i smaż przez kolejną minutę.
Dodaj liście laurowe, wędzoną paprykę, kurkumę i mielone chili, zamieszaj dokładnie. Dodaj ryż i mieszaj dokładnie przez 2 minuty. Dodaj sherry lub porto i szafran. Gotuj przez minutę, a następnie dodaj bulion i 1/3 łyżeczki soli. Zmniejsz ogień do minimalnego i gotuj bez przykrycia przez 20 minut. Nie mieszaj i nie przykrywaj!
Zdejmij paellę z ognia, wrzuć pomidorki, bób i posyp natką pietruszki, nie mieszaj. Przykryj przykrywką i odstaw na 10 minut.
Podawaj z cząstkami cytryny by w razie potrzeby móc nią skropić paellę.
Smacznego!



Kuchenni pomocnicy


Moje maluchy, które uwielbiają towarzyszyć mi gdy gotuję.

środa, 23 lutego 2011

Risotto z kurkami

 Mamy środek mroźnej zimy, której mam już po dziurki w nosie. Marzę o słonecznym jesiennym popołudniu, gdy w sklepach i na straganach jest urodzaj owoców, warzyw i grzybów. Pachnących i świeżo zebranych. W zamrażarce trzymam kilka rodzajów grzybów zbieranych latem i jesienią by w razie potrzeby ugotować z nich coś pysznego poza sezonem. Nie obchodzą mnie opinie polskich mistrzów kulinarnych twierdzących, że suszone i mrożone jest niedobre, niesmaczne i w ogóle okropne. Ja w środku zimy miewam potrzebę zjedzenia smaków lata i wówczas zamrażarka mnie ratuje.

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 10 minut
czas gotowania 30 minut

200 gram ryżu do risotto (może być arborio)
150 gram mrożonych kurek, uprzednio rozmrożonych i pokrojonych
1 mała cebula drobno posiekana
250-350 ml bulionu warzywnego
100 ml białego wina
70 gram tartego parmesanu
1 łyżka masła
2 łyżki oliwy z oliwek
pieprz, rozmaryn

W wysokim garnku rozgrzej masło z oliwą. Wrzuć cebulę. Podsmaż. Po około minucie wrzuć ryż. Ciągle mieszając smaż przez 3 minuty, aż stanie się niemal przeźroczysty. Wlej wino, zamieszaj. Przykryj. Mieszaj co minutę. Gdy wino wyparuje wlej 100 ml bulionu i zamieszaj. Kontynuuj mieszanie co minutę. Gdy bulion wyparuje wrzuć kurki, dodaj szczyptę rozmarynu i dolej 100 ml bulionu, zamieszaj. Kontynuuj dolewanie bulionu i mieszanie dopóki ryż nie będzie miękki, a całość nie będzie miała kremowej konsystencji. Dopraw do smaku pieprzem. Zdejmij z ognia. Dodaj parmesan. Zamieszaj i przykryj na 2 minuty. Podawaj gorące.
Smacznego!

Pszenny chleb mleczny

 Tym razem upiekłam coś prostszego, ale równie smacznego jak chleby ciemne. Pszenny chleb mleczny nie wymaga dużo pracy ani cierpliwości. Dobrze smakuje też na drugi dzień.

Przepis na bochenek około 25 cm:
na podstawie przepisu Dana Leparda
czas przygotowania 15 minut
czas czekania 70 minut
czas pieczenia 40-45 minut

1 łyżeczka suszonych drożdży
350 ml mleka
1 łyżka syropu z agawy lub miodu
350 gram mąki pszennej typ 550
130 gram mąki pszennej pełnoziarnistej
1,25 łyżeczki soli
2 łyżki roztopionego masła

Do dużej miski wlej podgrzane lekko mleko, dodaj do niego syrop i drożdże. Wymieszaj. Dodaj mąki i sól i dokładnie wymieszaj (najlepiej mikserem ze spiralnymi końcówkami przez około 5 minut). Dodaj masło i ponownie wymieszaj. Przykryj ściereczką i odstaw na 10 minut. "Zbij" ciasto. Przełóż do wysmarowanej oliwą formy i odstaw do wyrastania na około 60 minut. 
Nagrzej piekarnik do 210'C. Wierzch chleba posmaruj mlekiem albo śmietanką. Wstaw do piekarnika. Po 15 minutach zmniejsz temperaturę piekarnika do 175'C. Dopiekaj przez 25-30 minut. Po upieczeniu wystudź trochę w foremce (5 minut), następnie wyjmij z foremki i dostudź na kratce kuchennej.
Smacznego!

wtorek, 22 lutego 2011

Naleśniki z waniliowym twarożkiem

Lubię zajmować się wszystkim byle nie pisać mojej pracy magisterskiej. Czasami czuję jakby wszystko było ważniejsze, wybieram najtrudniejsze przepisy na ciasta, ciasteczka, dania główne. Ale są też dni, gdy nie chcę spędzać w kuchni dłużej niż pół godziny. I wówczas czasami wybór pada na naleśniki. Uwielbiam naleśniki. W każdej postaci, z serkiem albo konfiturą. Lubię naleśniki słodkie i wytrawne. Słodkie lepiej pasują jako deser, a wytrawne, na które ciasto robię z mąki gryczanej świetne są na obiad. Mój Towarzysz Życia zawsze cieszy się, gdy je smażę.

Przepis na 6 naleśników:
czas przygotowania 15 minut
czas gotowania 15 minut

1 szklanka mąki (170 gram)
3/4 szklanki mleka (185 ml )
1/4 szklanki wody gazowanej (65 ml)
2 jajka
2 łyżki cukru pudru
2 łyżki roztopionego masła
szczypta soli
olej do smażenia

250 gram sera
1 łyżeczka esencji waniliowej
1 żółtko
2 łyżki cukru pudru

W szklanej misce wymieszaj mąkę, sól i cukier puder. Dodaj mleko, wodę, jajka i masło. Miksuj przez chwilę. Na patelni rozgrzej trochę oleju. Smaż naleśniki aż będą zrumienione z obydwu stron.

W malakserze umieść ser, esencję waniliową, żółtko i cukier puder. Zmiksuj.

Usmażone naleśniki smaruj serkiem, a następnie zwijaj w rulony. Podawaj ciepłe z dżemem lub bitą śmietaną.
Smacznego!

poniedziałek, 21 lutego 2011

Tosty francuskie

Pisałam wczoraj o brioche, którą upiekłam. Kawałek został w domu na weekend, który spędziłam w Poznaniu i niestety zdarzyło jej się trochę obeschnąć. Ponieważ nie lubię wyrzucać jedzenia postanowiłam przygotować bardzo proste tosty francuskie wykonane z lekko czerstwej domowej brioche.

Przepis na 2 osoby:
czas przygotowania 5 minut
czas gotowania 5 minut

4-5 kromek czerstwej brioche (lub chałki) o grubości około 15mm
kubek mleka
2 roztrzepane jajka
2 łyżki cukru pudru
szczypta cynamonu
łyżka oleju o neutralnym zapachu

Dodatki do podania:
serek waniliowy
konfitury

Do miski wrzuć roztrzepane jajka, dolej mleko, dodaj cukier puder i cynamon. Dokładnie wymieszaj, możesz to zrobić trzepaczką, rózgą albo widelcem. 

Na patelni rozgrzej olej. Mocz kromki brioche w roztworze mleka i jajek, a następnie kładź na rozgrzaną patelnię. Smaż po 2 minuty z każdej strony na średnim ogniu.

Podawaj z serkiem i konfiturami.
Smacznego!

niedziela, 20 lutego 2011

Maślane brioche


 Lubię francuskie słodkie bułki. Świetnie pasują do domowej produkcji konfitur i dżemów. Chętnie jemy je na śniadanie. A gdy się trochę zestarzeją można przygotować z nich tosty francuskie.

Przepis na brioche:
na bazie przepisu na Apricot Brioche z magazynu Good Food, Październik 2005
czas przygotowywania 40 minut
czas pieczenia 30 minut
czas czekania 12-15 godzin

375 gram białej mąki pszennej (ja użyłam typ 550)
50 gram białego cukru
7 gram suszonych drożdży (użyłam drożdży firmy Cykoria)
2 łyżeczki soli
100 ml ciepłego mleka
3 całe jajka + 1 roztrzepane
175 gram miękkiego, niesolonego masła

W dużej misce połącz ze sobą mąkę, cukier, drożdże i sól. Dosyć dokładnie wymieszaj. Ciągle mieszając dodawaj powoli mleko i jajka. Miksuj mikserem ze spiralnymi końcówkami przez 3-5 minut. Dodaj masło i miksuj mikserem przez kolejne 5 minut. Przełóż do wysmarowanego olejem naczynia, przykryj i wstaw do lodówki na całą noc.

Wysmaruj tłuszczem formę o wymiarach mniej więcej 35x8 cm. Podziel powstałe ciasto na 14-18 równych części (parzyście) i uformuj z nich kulki. Układaj je w formie. Przykryj ściereczką i odstaw na 3 godziny do wyrastania.

Nagrzej piekarnik do 200'C bez termoobiegu. Roztrzep jajko w miseczce i posmaruj nim po wierzchu brioche. Wstaw do piekarnika. Piecz 25 minut. Mniej więcej w połowie tego czasu nakryj brioche kawałkiem folii aluminiowej. Przestudź brioche w formie przez około 10-15 minut, a następnie wyłóż na kratkę kuchenną. Krój gdy całkiem wystygnie.
Smacznego!


Maraton kulinarno-drinkowy w Poznaniu

Pojechaliśmy z moim Towarzyszem Życia na kawę do Poznania.
Na jedną noc wynajęliśmy pokój w Rezydencji Solei na ulicy Szewskiej. Do zanocowania w tym konkretnym miejscu zachęciły nas bardzo pozytywne opinie w internecie o standardzie pokoi i jakości śniadania oraz lokalizacja, która właściwie nie mogłaby być lepsza - starówka. Ale jak to w życiu bywa, rzeczywistość nie była tak różowa. Rezydencja rzeczywiście ulokowana jest na Starym Mieście, udało nam się nawet zaparkować. Szoku doznaliśmy dopiero w samym miejscu naszego noclegu. By dostać się do środka trzeba dzwonić domofonem, a następnie wspiąć się po dosyć stromych schodach. Pokój, który miał być przestronny i dla dwóch osób, niestety okazał się być dosyć ciasną klitką, przeznaczoną w domyśle dla jednej osoby. Dostęp do łóżka był tylko z jednej strony, co było dosyć załamujące. Gdy w niedzielę rano udaliśmy się na śniadanie przywitało nas kilka półmisków z obeschniętym serem i wędliną, a także kilkudniowym pomidorkiem. Herbata smakowała jak pomyje, a kawa była niedoparzona.

W sobotę po przyjeździe udaliśmy się na pierwszy posiłek do Tapas Baru na ulicy Wrocławskiej. Wystrój tej hiszpańskiej restauracji był przyjemny, a z racji niewielkiej liczby gości byliśmy dobrze obsłużeni przez kelnera. Ja zamówiłam Tagliatelle w sosie śmietanowym z łososiem, a do picia Caipirinhę, mój  Towarzysz Życia zamówił Pinchitos z kurczaka, wołowiny i wieprzowiny, a do picia piwo (wybór miał spomiędzy Lecha i Żywca, gdyż kelner nie wspomniał, że posiadają także Millera). Na dania czekaliśmy około 7-10 minut, co niestety świadczy o tym, że potrawy nie są świeżo przygotowywane. Moja Caipirinha wyglądała dobrze, ale przez słabo zgniecioną limonkę smaki słabo się przegryzły, w wyniku czego dosyć mocno czuć było Cachacę.

Zupełnie inaczej miała się sprawa z Tagliatelle. Karta nie wspominała, że danie zawiera kapary, których za bardzo nie lubię. Zamiast parmezanu makaron dostałam z 3 cząstkami cytryny do skropienia, co mnie nieco zaskoczyło. W smaku sos był niezły. Niestety makaron był nieco zbyt miękki, a łosoś niedoprawiony. Zdecydowanie lepsze tagliatelle z łososiem jadłam kiedyś w Warszawie, przy ulicy Kamionkowskiej w Cafe Pasta (obecnie Pasta Nova).
Pinchitos, które miało składać się z kawałków grillowanego mięsa, składało się z mięsa, które nie miało żadnych śladów grillowania. Towarzysz Życia stwierdził, że było smaczne. Hiszpanie siedzący przy sąsiednim stoliku, jedzący to samo danie nie byli z niego zadowoleni, co pozwala mi przypuszczać, że Pinchitos nie było przygotowane jak trzeba.

Następnie udaliśmy się do Starego Browaru na kawę.

Ominęliśmy Piano Bar, pusty o tej porze, z kosmicznymi cenami, a także sieciówkę Starbucks, bo ich kawa jest wszędzie podobna. Chcieliśmy iść do Cafe Art, ale niestety nie mieli latte z syropem migdałowym, na którą miałam ochotę. W końcu wylądowaliśmy w empik cafe, gdzie obydwoje wzięliśmy latte z syropem. Kawa była w porządku, w amerykańskim stylu. Przemiła pani na moje życzenie wlała mi pół porcji syropu, bo nie chciałam się zasłodzić.


Wieczorem ruszyliśmy na podbój pubów. Zaczęliśmy od Wrocławskiej. Mimo zakazu palenia w Kultowa od wejścia siekiera była taka, że postanowiliśmy nie wchodzić. Wylądowaliśmy w Proletaryacie, wystrojem składającym hołd poprzedniej epoce. Mój Towarzysz Życia wziął piwo "Proletaryat", które okazało się być Noteckim. Ja gin z tonikiem, niestety ciepły, bez lodu, z nieschłodzonym tonikiem, co uczyniło go niemalże niepijalnym, ale dla dobra sprawy go wypiłam.


Następnie przenieśliśmy się do Kuźni Rock Pub na ulicy Koziej. Miejsce przyjemne, w piwnicy. Zasiedliśmy przy barze. D. zamówił gin z tonikiem i otrzymał 40ml ginu na kostkach lodu, dopełnione tonikiem. Ja poprosiłam o Absolut Pears, koktajl na bazie wódki gruszkowej Absolut, z dodatkiem limonki, syropu melonowego i soku z antonówki. Otrzymałam Mohito, czyli drink na bazie białego rumu, mięty, cukru brązowego i limonki. Mohito było dobre, ale ja zamówiłam Absolut Pears. Chwilę później klient zamawiał drink na bazie innej wódki absolut i również otrzymał Mohito, co pozwala mi przypuszczać, że Pani barmanka nie potrafiła zrobić innego drinka poza Mohito, ale doszła w tym do perfekcji.

Po kilku drinkach postanowiliśmy coś zjeść. Na początek wstąpiliśmy do baru szybkiej obsługi serwującego belgijskie frytki - Bel Frit na ulicy Wrocławskiej. Niestety z dań bezmięsnych dostępne były jedynie krążki cebulowe i frytki. Z tego powodu zrezygnowaliśmy i udaliśmy się w poszukiwaniu restauracji, która serwuje więcej niż jedno danie bezmięsne. Wybraliśmy indonezyjską restaurację Warung Bali przy ulicy Żydowskiej. Wnętrze tej restauracji może trochę odstraszyć, gdyż jest połączeniem eleganckiej restauracji etnicznej oraz taniego chińskiego baru z nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia.


Ja zamówiłam Margheritę, Nasi Vegetarian oraz herbatę Melati Pram Banan, D. zamówił tajskie piwo Singha, kawę Luwak oraz Nasi Campur Bali. Jedzenie, które otrzymaliśmy było bardzo smaczne. Moje danie zawierało tofu, tempeh, orzechy i było pełne aromatycznych przypraw. Danie mojego Towarzysza, pozwoliło mu odkryć nowe smaki. Obydwoje byliśmy zadowoleni z zamówionego jedzenia.


Nieco inaczej sprawa miała się z napojami. Wprawdzie kawa i piwo były dobre, ale zamówione przeze mnie napoje mogłyby być lepsze. Margherita, którą zamówiłam była podana przepięknie, za to potwornie słona, obawiam się, że zamiast szczypty soli wsypano jej łyżeczkę. W związku z tym wypiłam pół piwa, które zamówił D.


Do dzbanuszka z herbatą nie włożono żadnego sitka, lecz po prostu wsypano liście herbaty i zalano wodą. Przez co się ona przeparzyła i nie była dobra. A tak bardzo chciałam jej spróbować, ale mówi się trudno.

Po jedzeniu udaliśmy się do Cafe Sekret na ulicy Sierocej, na jednego drinka. Wnętrze tego przybytku było sympatyczne, jednak nieco pstrokate. D. zamówił gin z tonikiem, a ja Mohito. Otrzymany gin był ok. Niestety Mohito było paskudne. Podane z suszoną miętą (taką, z której robi się herbatę miętową), cytryną oraz białym cukrem. W smaku nie było wyczuwalnego aromatu rumu, więc podejrzewam, że przygotowano je na wódce. Na koniec Pani spytała czy smakowało, co bardzo rozbawiło mojego Towarzysza.


Wieczór zakończyliśmy w Kuźni, o której napisałam już powyżej, gdyż lecąca muzyka oraz niezłe giny z tonikiem zachęciły nas wystarczająco.


Niedzielny poranek rozpoczęliśmy od opisywanego już wcześniej śniadania, po którym poszliśmy na spacer. Ponieważ pogoda nie zachęcała do długich przechadzek udaliśmy się do Werandy na Świętosławskiej.  Wystrój był przeuroczy, zachęcał do pozostania w lokalu na dłużej, a roztaczający się zapach przywoływał wspomnienia dzieciństwa. Ja zamówiłam herbatę goździkową i sernik, a D. czekoladę piernikową i również sernik. Herbata, którą dostałam była przepyszna, z kawałkiem pomarańczy, melisą, w miodzie pływały kawałki skórki pomarańczowej i goździki. Całość była niesamowicie aromatyczna. Czekolada piernikowa została podana z bitą śmietaną, syropem piernikowym i dwoma ciasteczkami. Była gęsta i pyszna. Sernik, który zamówiliśmy był domowej roboty, podany z płatkami migdałowymi, orzechami laskowymi i sosem czekoladowym. W smaku bardzo dobry, nie za słodki. Szkoda jedynie, że Pani nas nie ostrzegła, że sernik ma przynajmniej 300gram i jest w zasadzie porcją dwuosobową.

Na obiad udaliśmy się do Sorelli na Ślusarskiej. Wnętrze tej pizzerii jest bardzo przeciętne, właściwie nic specjalnego. Ja zamówiłam małą pizzę z pieczarkami, mozzarellą i sosem pomidorowym oraz grzane wino, a D. Calzone oraz pepsi. Moja mała pizza okazała się być bardzo mała. Ciasto nie było chrupiące, raczej podobne do cienkiego ciasta z Pizzy Hut. Reakcja mojego Towarzysza brzmiała "słabe", w związku z tym mogę przypuszczać, że nie był zachwycony otrzymanym daniem.


Przed wyjazdem sprawdzałam, gdzie można napić się w Poznaniu dobrej kawy. Znalazłam forum www.caffeprego.pl, którego użytkownicy stwierdzili, że nie da się w Poznaniu wypić dobrej kawy. A szkoda, bo Stare Miasto jest piękne i zachęca do przyjazdu.

niedziela, 13 lutego 2011

Sos teriyaki

Prosty przepis na sos teriyaki, który często jest używany w kuchni japońskiej zarówno do potraw grillowanych, jak i do smażonych czy pieczonych w piekarniku.

50 ml sosu sojowego
50 ml sosu teriyaki z butelki (np kikkoman)
3 łyżki brązowego cukru
2 łyżki oleju sezamowego
1 ząbek czosnku, przeciśnięty przez praskę
1 łyżka startego świeżego imbiru

Wymieszaj dokładnie wszystkie składniki. Gotowy sos możesz przechowywać przez 2-3 dni w szczelnym pojemniku w lodówce.

Tuńczyk w sezamie z warzywami teriyaki

Obejrzałam z moim Towarzyszem Życia "Sforę". Muszę przyznać, że jak na polską produkcję, to jest to serial naprawdę przyzwoity i ciekawy. O dziwo, nie występuje tam żaden aktor, którego przerasta rola, której clue jest włączenie światła, co zazwyczaj było domeną polskich produkcji ostatnich lat. Zaskoczeniem był też dla mnie fakt, że wątki zgrabnie się przeplatały i akcja nie była przewidywalna.

Ale nie o tym miała być mowa. Dziś na obiad przygotowałam steki z tuńczyka (czasami świeże można dostać w makro) w sezamie z warzywami teriyaki.

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 10 minut
czas gotowania 15 minut

2 steki z tuńczyka
2 łyżki białego sezamu
2 łyżki czarnego sezamu
1/2 żółtej papryki, pokrojona w paski
1 marchewka, pokrojona w słupki
1 mała cebula, pokrojona w półplasterki
1 mała kapusta bok-choy pokrojona w paski
200 gram czerwonej kapusty, pokrojonej w paski
100 ml sosu teriyaki (przepis tutaj)
słodki sos chili
1 łyżka oleju sezamowego
sól, pieprz

Tuńczyka umyj i osusz dokładnie. Posól i popieprz. Obtocz w sezamie. Smaż na rozgrzanej patelni przez 4 minuty z każdej strony. 
W woku rozgrzej olej sezamowy, wrzuć wszystkie warzywa. Po minucie wlej sos teriyaki. Smaż ciągle mieszając przez 2-3 minuty aż będą chrupiące.
Na talerzu ułóż stek z tuńczyka oraz połowę warzyw. Skrop słodkim sosem chili. 
Smacznego!

sobota, 12 lutego 2011

Waniliowy krem serowy na migdałowym spodzie

Po pewnym czasie od zjedzenia obiadu zachciało mi się czegoś słodkiego. Przygotowałam w związku z tym najprostszy, słodki deser z nutą sernikową. To coś dla osób, które lubią słodycz.

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 10 minut

100 gram lekkiego serka twarogowego (np mascarpone, philadelphia)
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka cukru pudru
30 gram pokruszonych migdałów
2 łyżki masła
6 herbatników, drobno pokruszonych
2 łyżeczki dżemu z mirabelek albo pomarańczy
1 kostka czekolady, posiekana

Na patelni upraż migdały, dodaj do nich masło. Zdejmij z ognia. Wymieszaj i dodaj herbatniki.
W misce wymieszaj serek, ekstrakt waniliowy i cukier puder. 
Połowę masy herbatnikowej ułóż na dnie szklanki. Ugnieć. Na niej umieść 1 łyżeczkę dżemu. A na wierzchu umieść połowę serka. Posyp pokrojoną czekoladą. 
Smacznego!

czwartek, 10 lutego 2011

Zapiekanka filo ze szpinakiem

Pierwotnie miałam zamiar zrobić typową tartę ze szpinakiem, ale zamiast tego wykorzystałam ciasto filo, które miałam w lodówce i upiekłam zapiekankę ze szpinakiem. Dla każdego jedzącego przygotowałam danie osobno, bo w trakcie krojenia filo lubi się kruszyć. 

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 30 minut
czas pieczenia 30 minut

250 gram szpinaku
150 gram tłustego sera
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
1/2 łyżeczki suszonego rozmarynu
szczypta gałki muszkatołowej
1 mała cebula, posiekana
1 jajko
oliwa z oliwek
5-6 łyżek roztopionego masła
12 kwadratowych płatów filo (ja pokroiłam na mniejsze 3 duże płaty filo)
Rozgrzej piekarnik do 170'C bez termoobiegu. 
Szpinak przelej wrzątkiem. W dużym garnku rozgrzej łyżkę oliwy z oliwek, wrzuć cebulę, po minucie wrzuć szpinak, czosnek, rozmaryn, gałkę muszkatołową, sól i pieprz. Podduś na małym ogniu przez 2-3 minuty. Zdejmij z ognia i jajko. Dokładnie wymieszaj. Dodaj tłusty ser i ponownie wymieszaj.
Żaroodporne naczynie posmaruj oliwą. Ułóż pierwszy płat filo, posmaruj masłem, na to drugi płat, posmaruj masłem i trzeci płat i ponownie posmaruj masłem. Na warstwie z ciast filo ułóż połowę masy szpinakowej. Na wierzch ułóż ciasto filo, posmaruj masłem i kolejne 2 warstwy ciasta filo posmarowanego masłem. Ostatni płat koniecznie natłuść dokładnie. W ten sam sposób przygotuj pozostałą porcję. 
Gdy wszystkie porcje będą gotowe wstaw je do piekarnika i piecz około 30 minut, aż wierzch będzie złoty.
Smacznego!

wtorek, 8 lutego 2011

Serowe enchiladas

Enchiladas to takie meksykańskie naleśniki zrobione z mąki pszennej, które można wypełnić różnymi składnikami: mięsem, serem, ostrą salsą, zasadniczo wszystkim co mamy pod ręką, a następnie zapieczone w piekarniku. Świetne same, ale także w połączeniu z zieloną sałatką. 

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 15 minut
czas zapiekania 30 minut

1 puszka krojonych pomidorów
1 łagodne chili, pozbawione pestek i drobno posiekane
2 łyżki świeżej, posiekanej kolendry
1 mała czerwona cebula, drobno posiekana
sok z 1 limonki
4 tortille
100 gram sera Cheddar albo Gruyere, startego na tarce
100 gram twardej mozzarelli, startej na tarce
200 ml śmietany 22%
sól
świeżo zmielony pieprz

Nagrzej piekarnik do 180'C bez termoobiegu. 
Pomidory wymieszaj z chili, kolendrą, cebulą i sokiem z limonki. Dopraw do smaku solą i pieprzem. 
W drugiej misce wymieszaj ze sobą sery.
Na każdą tortillę nałóż trochę sosu pomidorowego i rozsmaruj. Następnie posyp równo serem i na koniec posmaruj śmietaną. Zwiń i ułóż w żaroodpornym naczyniu. Tak przygotowane tortille posmaruj resztą śmietany i skrop resztą sosu pomidorowego.
Zapiekaj około 30 minut. Podawaj posypane świeżymi liśćmi kolendry.
Smacznego!

Grissini

Te typowo włoskie paluchy są bogate w smaku. Upiekłam je żeby mieć co chrupać podczas oglądania telewizji. Po wystudzeniu można je przechowywać w szczelnym pojemniku przez kilka dni.

Przepis na około 40-50 paluszków:
zaadaptowany z książki Jeffreya Hamelmana, o której pisałam tutaj
czas przygotowania 30 minut
czas czekania 90 minut
czas pieczenia 20 minut

500 gram mąki pszennej typ 550
260 mililitrów ciepłej wody (temperatura 30-35'C)
60 gram oliwy z oliwek
50 gram miękkiego masła
10 gram soli
6 gram drożdży suszonych lub 15 świeżych

Wymieszaj ze sobą wszystkie składniki w misce, miksuj je za pomocą miksera ze spiralnymi końcówkami na drugiej prędkości przez około 5 minut, tak by proces glutenizacji był dobrze widoczny. Przykryj folią spożywczą i odstaw na godzinę.
Po godzinie posyp blat mąką. Z przygotowanego ciasta formuj kulki o średnicy 1,5-2cm. Ułóż na blacie, przykryj i daj "odpocząć" przez 15 minut.
Rozgrzej piekarnik do 190'C bez termoobiegu. Wyłóż blachę papierem do pieczenia. Rozciągaj i wałkuj rękami ciasto aż powstaną paluszki o długości około 25 cm. Układaj je na blasze zachowując przynajmniej 1,5cm odstępy, gdyż paluszki grissini jeszcze urosną. Piecz 20 minut aż będą złociste. Po wyjęciu z piekarnika wystudź całkowicie, dopiero wtedy możesz je zapakować do pojemnika.
Smacznego!

Chleb pszenny z płatkami owsianymi

Zmieniają się trochę moje przyzwyczajenia chlebowe, wobec tego upiekłam chlebek pszenny wg przepisu z książki Jeffreya Hamelmana, o której pisałam tutaj, przepis nieco musiałam zmodyfikować by składników nie trzeba było odmierzać z alchemiczną dokładnością. Przygotowanie tego chleba nie wymaga aż tyle cierpliwości co w przypadku chlebów żytnich, za to znacznie więcej dokładności.

Przepis na chleb o długości 35cm:
czas przygotowania 25 minut
czas czekania 3 godziny
czas pieczenia 35 minut

500 gram mąki pszennej, typ 550
170 gram mąki pszennej, pełnoziarnistej, typ 1850 lub 2000
110 gram płatków owsianych (zwykłych, NIE błyskawicznych)
420 ml wody o temperaturze około 30'C
75 ml mleka
50 gram miodu
50 gram oleju roślinnego
14 gram soli
4 gramy suszonych drożdży (1 i 3/4 łyżeczki od herbaty)

Zalej płatki owsiane wodą. Wymieszaj. I odstaw na 10 minut.
W drugiej misce połącz mąkę pszenną, mąkę pełnoziarnistą, mleko, miód, olej, sól i drożdże. Dodaj płatki owsiane namoczone w wodzie. Miksuj mikserem ręcznym z końcówkami spiralnymi ustawionym na najniższą prędkość przez 2 minuty, a następnie zwiększ prędkość o 1 i miksuj przez kolejne 2-3 minuty. Powstałe w ten sposób ciasto będzie dosyć luźne, ale dające się zagnieść ręką. Przykryj miskę folią i odstaw na godzinę do wstępnej fermentacji. Po godzinie zagnieć ciasto ręcznie by usunąć nadmiar gazów. Przykryj ponownie folią i odstaw na kolejną godzinę. Wysmaruj formę tłuszczem i wysyp otrębami owsianymi. Przełóż ciasto do formy, przykryj i odstaw do wyrastania na godzinę w ciepłe miejsce.


Po upływie tego czasu wstaw do piekarnika nagrzanego do 240'C bez termoobiegu. Piecz 15 minut. Po tym czasie zmniejsz temperaturę do 220'C. I piecz kolejne 20 minut. Jeśli wierzch będzie za bardzo się przypiekał przykryj chleb folią aluminiową. 
Przestudź chleb w formie przez minimum 10 minut. Potem wyjmij na kratkę kuchenną i dostudź. Krój chleb dopiero, gdy będzie całkowicie wystudzony.
Smacznego!

Gnocchi w sosie z czterech serów ze szpinakiem

Uwielbiam szpinak, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało to jest to zgodne z prawdą. Właściwie to mogłabym go jeść codziennie. Smak szpinaku fantastycznie podkręcają włoskie sery z niebieską pleśnią typu gorgonzola. Warto inwestować w świetnej jakości składniki, nawet gdy są one najprostsze. W ten sposób danie zyska na smaku, bo różnica w smaku produktów dobrej jakości i słabej jest wyczuwalna.
Dzisiaj proponuję gnocchi w sosie z czterech serów ze szpinakiem. Koniecznie użyj do tego dania świeżego szpinaku, bo mrożony nie da takiego efektu. Przepis na podstawowe gnocchi znajdziesz tutaj.

Przepis na 2 porcje:
czas przygotowania 50 minut (5 minut dla sosu)
czas gotowania 20 minut (15 minut dla sosu)

Składniki na sos:
250 gram świeżych liści szpinaku
2 ząbki czosnku, posiekane
50 gram świeżo tartego cheddara
50 gram gorgonzoli
50 gram świeżo tartego parmezanu + 2 łyżki do posypania
50 gram mascarpone
150 gram śmietany 18%
szczypta soli
szczypta pieprzu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 łyżka oliwy z oliwek

Przygotuj gnocchi wg przepisu, który znajdziesz tutaj albo ugotuj gotowe z opakowania jeśli się bardzo spieszysz.
Szpinak umieść na sicie i przelej wrzątkiem, osusz z nadmiaru wody. W dużym rondlu rozgrzej oliwę, wrzuć czosnek i podsmaż przez minutę. Dodaj szpinak, smaż ciągle mieszając przez 2-3 minuty. Zdejmij z ognia.
W rondlu rozgrzej śmietanę, dodaj do niej sery, zmniejsz ogień i mieszaj regularnie. Gdy sery całkowicie się rozpuszczą dodaj sól, pieprz i gałkę muszkatołową. Wymieszaj. Dodaj szpinak z czosnkiem. Ponownie wymieszaj. Do sosu wrzuć gnocchi.
Podawaj posypane parmezanem.
Smacznego!